poniedziałek, stycznia 08, 2007

Paris Paris





Udało się, 30 grudnia 2006 roku dotarliśmy do Paryża, wcale nie takimi tanimi liniami, potem tylko 80 km autobusem i nie wiem ile metrem i znaleźliśmy nasze cudowne mieszkanko. Yen już czekał z pysznym chińskim jedzeniem, ogólnie zapowiadało się zwiedzanie Paryża i chińskie jedzenie codziennie codziennie!






La Cite


Zwiedzanie rozpoczęliśmy od najstarszej części miasta La Cite. To tutaj znajduje się Notre Dame i tu spędziliśmy tego dnia najwięcej czasu, katedra jest imponująca, obeszliśmy ją z każdej możliwej strony, uważając tylko by woda nie zleciała na nas z rzygaczy (trochę padało). Potem malutką uliczką dotarliśmy do kościoła Saint-Chapelle z niesamowicie pięknymi witrażami. Tuż obok Consiergerie, kiedyś zamek, a potem więzienie w którym trzymano Robespierre'a i Marie Antoninę.



Sylwester 2007

Dla mnie pierwszy Sylwester poza krajem, przygotowania bardzo długie (nie mogliśmy się zdecydować, co właściwie mamy robić. Poszukiwania klubu rozpoczęte w grudniu zakończyły się jednak sukcesem, znaleźliśmy klub La Scala, bilety zamówione przez Iliesa doręczył jego kolega)
W co by tu się ubrać... w końcu to Paryż, no nie wiem.... i nie wiem gdzie są zdjęcia z samego Sylwestra. Najpierw zdjęliśmy pyszna kolację, chińską oczywiście. Potem spacerowaliśmy po polach Elizejskich, były cudownie oświetlone, tak jak i łuk Triumfalny i wieża Eiffela. Od razu zwróciliśmy uwagę na brak pijanych ludzi. Tyle czasu chodziliśmy po mieście i żadnych zataczających się pijaczków ... i szkła.
Około 23 pojechaliśmy do La Scali. Klub dość stary, ale super zaaranżowany, wielkie czerwone schody prowadziły w dół na sale do tańczenia, trochę jak w klubie z lat 80, trochę klimat kabaretu, ludzie z całego świata (my :)) i bardzo fajna muzyczka!



Nowy Rok

Spanie do 14 i do miasta, tym razem dzielnica artystów -MonteMarte, bardzo mi się podobało, cudownie tylko strasznie dużo ludzi, ogólnie to wszędzie tłum i ogromne kolejki! Ale co tam, za to jakie widoki z Sacre-Coeur!!! Potem spacer wąskimi uliczkami ,chodziliśmy przeciskając się pomiędzy straganami z pamiątkami trzymając się za kieszenie.













Wersal

Ciężko było wstać z samego rana, ale udało nam się dotrzeć do miasta Wersal około 10.00 rano. Pałac widać było już z daleka, na prawdę ogromny i imponujący.
Tak jak kolejka po bilety. Było warto postać, spędziliśmy tam cudowny dzień, był nawet polski akcent. W pałacu tym mieszkała Maria Leszczyńska, żona Luisa XV, króla Francji. Zwiedziliśmy wszelkie udostępnione komnaty, potem kolejką po ogrodach, które nawet w zimie wyglądały na bardzo zadbane. Potem razem z kuzynem Pawełka wybraliśmy się do prawdziwie francuskiej restauracji. Jedzenie było przepyszne, obsługa wspaniała, spędziliśmy cudowne 3 godziny delektując się przeróżnymi francuskimi smakołykami: ślimaczki, muszle św. Jakuba, kacza wątróbka, ostrygi, nereczki i deserki....



Luwr
Kolejka na kilometr, postąpiliśmy bardzo niechlubnie .... jesteśmy w Luwrze.
Cały dzień chodzenia z audio bookami, oczywiście nie zwiedziliśmy wszystkiego i część wystaw po prostu przelecieliśmy, ale to co najważniejsze obejrzane dokładnie i 5 minutowy opis z audio booka wysłuchany. Zastanawia mnie ile godzin zajęło by przejście Luwru słuchając opisu każdego przedmiotu. Może miesiąc :) Muzeum można było również przejść tzw ścieżką wg filmu kod Davinci, specjalny audio book prowadził korytarzami do miejsc opisanych w książce, trochę to było śmieszne i naciągan
e, ale chyba się niektórym podobało :/
Po wyjściu z muzeum spotkaliśmy Johena, który dołączył do nas na kilka dni.
Późnym wieczorem przyleciał z Tunezji Ilies, poszliśmy wszyscy do pięknej dzielnicy, która nie wiem jak się nazywa (obok Panteonu) do arabskiej kawiarni. Pijąc herbatę i paląc sziszę doczekaliśmy zamknięcia knajpy.



Barbes
Nasza cudowna dzielnica, bardzo blisko Montmartre, ale zorientowaliśmy się dopiero pod koniec pobytu. Jeżdżąc wszędzie metrem pod ziemią trudno się czasem zorientować w której części miasta się jest (Plan metra nie odzwierciedla dokładnego położenia stacji. Stacja Montmartre wydawała się mi być dość daleko...).
Tego wieczoru zgubiliśmy się w Barbes . Po zakupach nie mogliśmy znaleźć drogi do domu. Dzielnica ala bliski wschód, mnóstwo maleńkich uliczek pod każdym kontem. Trochę strach iść, ogólnie dzielnica słynna ... z wydarzeń opisywanych w porannych gazetach, ale jak to powiedział Ilies, w Paryżu wszystkie dzielnice są arabskie. W sumie nie narzekaliśmy, było trochę brudno ale nikt na s nie zaczepiał. a mieszkanko miało mały ogródek i było całkiem fajne dla dwojga (W sumie było nas troje czasem czworo)




Wieża Eiffla, rejs Sekwaną,

Leniwy dzień, późno wstaliśmy, zjedliśmy francuskie śniadanie (wyperswadowaliśmy Yenowi robienie nam chińskiego jedzenia i ja, Paweł i Jochen zajadaliśmy się bagietkami z różnymi gatunkami sera, Yen sam jednak twardo dwa razy dziennie pożerał ryz) Potem zwiedzaliśmy muzeum dOrsay, bardzo mi się podobało malarstwo impresjonistyczne, w szczególności lilie wodne ..., Potem zwiedzanie dzielnicy Opera i obiadek u Iliesa i owocki prosto z Tunezji, mniam.
Wieczorem wjechaliśmy na wieżę Eiffla, wszystkie 3 poziomy, fajne widoki, ale strasznie wieje i kupa całujących sie ludzi dokoła, ble.
Romantyczny rejs Sekwana ja Paweł, Jochen i Yen, sielanka.
I romantyczna kolacja w tunezyjskiej restauracji, jagnięcina, mniam
Taki dzień francusko arabski.


zakupy w La Defense, kolacja

Hej ho, na zakupy by się szlo, kupiłam buciki, płaszczyk kupiłam (hiszpański)
Pooglądałam centra handlowe i pojechałam do domu.
Niestety nie czułam sie najlepiej wiec nie pojechaliśmy do Pompidou
Wieczorem kolacja we francuskiej restauracji, ah żabie łódka, smakują jak kurczak, ale nie wyglądają fajnie jak się je je...
Winko i ,... Szakira, taka restauracja dla turystów, ale ok


Pere lachaise i wylot

Rano po pysznym śniadanku pojechaliśmy na cmentarz pere lachaise, był cudny słoneczny dzień, zobaczyłam grób Chopina i Jimma Morrisona, cmentarz całkowicie inny niż cmentarze w Polsce, nawet te stare. Potem pojechaliśmy z Ilyesem do największego meczetu w Paryżu. Wróciliśmy do domku na obiadek, szybkie sprzątano, pakowano i na lotnisko Charles de Gaulle'a.




i Finlandia ...



niedziela, stycznia 07, 2007

Swięta w Polsce!

Uwielbiam przyjerzdzac do Polski, tak bardzo tęsknię za Rodziną, Mamuńką moją, Tatunkiem przyjaciólmi. W Polsce gromadzą się we mnie takie emocje, ze nie mogę się poukładać smieję się i płaczę na zmianę. Wzruszam się wszystkim ale też każda piedoła mnie cieszy. Biały ser, pachnący, świeżutki, polski jest niepowtarzalny z miodem, poddany przez Mamę z pysznym polskim chlebem w swiąteczny poranek.